poniedziałek, 15 grudnia 2014

Niedziela dla włosów (3) - wizyta u fryzjera

Pomyślałam, że to dobry pomysł na kolejną 'Niedzielę dla włosów'. Żaden kosmetyk tak nie odmienił moich włosów na lepsze jak właśnie odpowiednie cięcie :)

W końcu udało mi się wybrać do fryzjera! :D

Planowałam to już od dawna, a od jakiegoś miesiąca moje włosy już wręcz prosiły o podcięcie. Może nie były bardzo zniszczone, ale czułam już, że dawno nie byłam u fryzjera -  włosy kompletnie przestały się układać. Zwlekałam z tym głównie dlatego, że strasznie kusiło mnie cieniowanie, a jednocześnie bałam się, że skończę z mopem zamiast włosów.
Do tego dochodził fakt, że nigdy nie obcinałam włosów poza moją rodzinną miejscowością, a co za tym idzie - nie znałam żadnego z gdyńskich fryzjerów i musiałam iść totalnie w ciemno.

Dlaczego zdecydowałam się na cieniowanie?
Już od dawna w blogosferze panuje moda (czy jakkolwiek to nazwać) na prosto ścięte włosy. Wtedy jest ich najwięcej, wydają się bardzo grube i gęste. I ja byłam posiadaczką takich włosów zgodnie z myślą, że proste = najładniejsze. Może i wielu dziewczynom służy taka fryzura, mi niestety chyba jednak nie.

To zdjęcie chyba najlepiej obrazuje to co nie pasowało mi w moich włosach.


Właściwie tutaj nie jest jeszcze tak źle bo włosy są 'ogarnięte' i praktycznie nie spuszone. Często jednak pod wpływem warunków atmosferycznych puszą się zwłaszcza na końcach, czego efektem były przyklepane włosy u nasady (są dość ciężkie) i spuszone mniej więcej od ucha w dół. Strasznie tego nie lubiłam, wyobraźcie sobie jak to mogło wyglądać.
Co raz częściej czułam się też włosami przytłoczona, brakowało im kształtu i lekkości, ciężko było je jakkolwiek ułożyć bo były dość ciężkie.

Do salonu weszłam jak zwykle z lekkim strachem, jednak z nastawieniem 'co będzie to będzie' :D

Efekty



Jestem BAAAARDZO zadowolona! Moje włosy nabrały kształtu, lekkości, wreszcie zaczęły jakoś się układać. Wydaję mi się, że jakbym nad nimi trochę popracowała mogłyby zacząć bardziej falować, co wcześniej było niemożliwe.
Owszem, straciłam trochę na objętości, ale nie jest to dla mnie problemem i czuję się na prawdę ładnie. Teraz pozostaje mi jedynie dalsze ich nawilżanie, bo nadal bardzo o to proszą :)


Dlaczego warto wybrać się do fryzjera?
  • Moim zdaniem długie włosy trzeba podcinać około raz na 3 miesiące. Wtedy końcówki nie zdążą się porządnie rozdwoić, a jak wiadomo zniszczenia idą w górę i z lekko zniszczonych końcówek możemy dorobić się roztrojonych czy nawet roczwórzonych końcówek na kilka cm.
  • Zawsze gdy nawet tylko lekko podcinałam same końce (1-2 cm) nagle miałam wrażenie, że moje włosy układają się lepiej, są jakby bardziej zadbane i wyglądają naprawdę dobrze (a przecież podcięłam tylko 1cm :D)
  • Zyskujemy lepsze samopoczucie - mała odmiana nigdy nie zaszkodzi, a gwarantuję, że nawet z lekko zmienioną fryzurą poczujemy się lepiej :)
Szczerze mówiąc czytałam wiele okropnych historii o strasznych fryzjerach ścinających 10 cm zamiast 1 cm, o nieumiejętnych cięciu, wyrywaniu i tarciu włosów. Może miałam szczęście, ale jeszcze nigdy żaden fryzjer nie zrobił mi takiej krzywdy. Teraz poszłam do naprawdę przypadkowego salonu i jestem zadowolona, więc nie każdy fryzjer jest taki straszny.

Polecam nawet małą metamorfozę, chociażby dlatego, że oprócz odświeżonych włosów mamy błyskawicznie poprawiony humor (przynajmniej w moim przypadku :D)

Jak Wam się podoba? :)

czwartek, 11 grudnia 2014

Ostatnie nowości kosmetyczne - włosy, ciało, paznokcie.


Hej :)

Trochę nazbierało mi się nowości. Zakupy, które wpadły w moje łapki w ciągu mniej więcej ostatniego miesiąca.
Zapraszam!


1. Garnier Fructis - gęste i zachwycające - odżywka do włosów - 10,99 zł - Rossmann - Uwielbiam ich słodki zapach, który utrzymuje się na włosach dłuższy czas. Wiem, że są dość mocno silikonowe przez co konkretnie kondycjonują włosów (u niektórych może być przyklap), ale na zimę jak dla mnie kosmetyk idealny :)

2. Alberto Balsam jabłkowy - odżywka do włosów - 6,99 zł - Tesco - Kupiłam zachęcona opiniami z Wizażu. Zdałam sobie sprawę, że większość moich włosowych kosmetyków zawiera proteiny i chyba czas kupić coś typowo nawilżającego. Póki co wydaje mi się za słaba :(

3. Mydło cedrowe Babci Agafii do mycia ciała i włosów - 16,99 zł - najświeższa zdobycz z dnia darmowej dostawy, przesyłka przyszła dopiero wczoraj. Śliczny zapach :)

4. Farmona Hair Genic Bamboo Oils - maska do włosów - 11,99 - Moje pierwsze wrażenie - strasznie rzadka, przez to pewnie będzie mało wydajna.


5. Joanna Naturia - pokrzywa i zielona herbata - odżywka b/s - 3,50 zł - drogeria osiedlowa - Z Joanna znam się już nie od wczoraj. Wróciłam do odżywek b/s, bo moja ulubiona mgiełka z Gliss Kura nie działała na włosy już tak dobrze jak w lato.

6. Joanna Naturia - awokado i kiełki pszenicy - mgiełka do włosów - 6,99 zł - Kupiłam tak po prostu, bo lubię mgiełki, zwłaszcza gdy włosy nie chcą ze mną współpracować gdy są już suche. Niestety pierwsze wrażenie średnie ;/


7. Fresh Juice - Mandarynka - żel pod prysznic - 6,99 zł - Wieelka 500 ml butla. Kupiłam bo na żelowym wątku na wizażu dziewczyny zachwycały się zapachami właśnie tych żeli. Jak dla mnie bardzo delikatny ale ładny zapach :)

8. Neutrogena - Balsam do ciała - Fajny, nieokreślony lekko mydlany zapach.


9. Isana - zimowe mydło do rąk - ok. 3 zł - Rossman - Nie będe Was oszukiwać, kupiłam ze względu na tego słodkiego, zimowe pingwinka haha :D Zapach niby miał być waniliowy, ale jest słodko - nieokreślony.

10. Bielenda Bawełna - żel do mycia twarzy - 11,99 zł - Uparcie polowałam na żel aloesowy, niestety nigdzie nie mogę go dostać, Nawet w internetowym sklepie Bielendy go nie ma, czyżby przestali go produkować? :( Bawełna póki co nie testowana, czeka spokojnie w szafce.


11. Anida - wosk pszczeli i olejek makadamia - ok. 3zł - Natura - Moje ostatnie odkrycie - bardzo dobry krem o naprawdę ślicznym zapachu utrzymujących się na dłoniach dość długo. Za taką cenę - cudo :)

11. Sally Hansen - odżywka utwardzająca - ok. 17 zł (promocja) - Hebe - Póki co sprawdza się bardzo dobrze.

12. Wibo - biały, różowy brokat, jasno różowy piasek - każdy ok. 6 zł - Rossmann

13. Wibo gel like top coat - za krótko go mam, żeby ostatecznie oceniać ale póki co porażka...

14. Essence - lakier z brokatem srebrno różowym - bardzo mi się podoba!

I to tyle. Trochę zaopatrzyłam się i póki co zużywam zapasy. Mały odwyk od zakupów na pewno się przyda :)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Świąteczna wishlista 2014 według marigoldds :)

Hej :)
Mikołajki już za nami - ja dostałam od narzeczonego nowy brokatowy lakier do paznokci (dokładnie taki jak chciałam) i nową odżywkę do włosów z Fructisa gęste i zachwycającę. Oczywiście jestem bardzo zadowolona :)

Poniżej pomysły na świąteczne upominki 2014 :)



1. Suchy szampon Batiste - Długo zbierałam się, żeby go kupić. Kupiłam i od razu bardzo polubiłam go za jego działanie i ładny zapach. W zimę nie jest mi tak niezbędny jak np. w lato, ale bardzo chętnie przygarnęłabym jakiś nowy zapach do kolekcji :)

2.Odżywka do paznokci Sally Hansen - Niestety ich cena trochę mnie odstrasza. Ostatnio na promocji udało mi się dorwać odżywkę utwardzającą tej marki, ale chciałabym mieć też wersje lekko różową, bo bardzo lubię taki delikatny efekt na paznokciach jednocześnie je odżywiając.

3. Maska do włosów Loreal Professionel Absolut Repair - Cena tej maski niestety nie jest niska i normalnie szkoda byłoby mi na nią pieniędzy (jest przecież wiele tańszych i wartych uwagi kosmetyków). Mimo to chciałabym kiedyś przetestować jakiś włosowy kosmetyk z trochę wyższej półki cenowej. Spodziewam się po niej efektu wow więc myślę, że byłaby idealna w sytuacjach gdy zależy mi, żeby włosy wyglądały naprawdę perfekcyjnie :)

4. Olej Dabur Amla - Moja olejowa kolekcja jest dość uboga i już od dawna chciałam przetestować coś z indyjskich olei, jestem ciekawa jak sprawdzą się na moich dość kapryśnych włosach.

5. Żel pod prysznic z Yves Rocher - baaardzo je lubię za ich intensywny, piękny zapach. Mimo małej pojemności są bardzo wydajne. Zawsze chętnie przygarnę kolejną buteleczkę :D

6. Lakier do paznokcji Eveline MiniMax - zapewne jest wiele lepszych lakierów, których jeszcze nie znam, póki co te są moimi ulubieńcami. Szybko schną i długo utrzymują się na paznokciach.

7. Peeling do ciała Bielenda - Na zdjęciu akurat wersja arbuzowa, ale chętnie przygarnę inne. Miałam już malinowy peeling z Bielendy, który miał śliczny zapach i mam chęć na kolejne :)

8. Balsam do ciała Yves Rocher - W tamtym roku dostałam malinową, świąteczną wersje balsamu Yves Rocher i teraz również bardzo chętnie przygarnę kolejny świąteczny balsam (zwłaszcza, że wersja karmelizowanej gruszki naprawdę kusi).

9.Sól do kąpieli Dairy fun - Chcę chyba głównie z powodu ślicznego opakowania :D Kilka lat temu moja mama dostała puder do kąpieli w podobnym opakowaniu. Szczerze mówiąc dawno już nie widziałam tych soli, ale jeśli jeszcze gdzieś są - chętnie wezmę.

10. Olejek do kąpieli Farmona Tutti Frutti - Karmel i cynamon - lubię takie zapachy, ale tylko w czasie zimy :)

11. Olejek do skórek Organic Shop - może poradziłby sobie z moimi suchymi skórkami? Niestety żaden lakier nie wygląda na paznokciach dobrze gdy skórki wręcz proszą o jakiekolwiek nawilżenie.


12. Turban do włosów - Po prostu, podoba mi się :)

13. Ciepłe skarpety frotte - Lubię w każdych ilościach, wzorach, kolorach i ciągle mi mało zwłaszcza w chłodne, zimowe wieczory.

14. Szlafrok - koniecznie super miękki i puchaty :) Co prawda mam już jeden, ale dość stary.

15. Srebrny łańcuszek - Już jakiś czas temu łańcuszek, który nosiłam codziennie porwał się. Chciałabym teraz łańcuszek oczkowy, wcześniej miałam okrągłą linkę i włosy bardzo mi się w niego wkręcały i przez to wyrywały. Wydaję mi się, że przy oczkowych łańcuszkach nie ma takiego problemu. 

16. Piżama - Mam dość duże braki w piżamach, a ostatnio w Cubusie widziałam prześliczne piżamy i chyba wyproszę jakąś u mojej mamy albo narzeczonego :)

17. Tangle Teezer kompaktowy -  Mam zwykłą wersję już kilka miesięcy i praktycznie nie używam innej szczotki. Przydałby mi się kompakt do torebki, a wersja z barankiem jest słodka :)

18. Filiżanki - Koniecznie białe i proste. Ostatnio polubiłam picie herbaty właśnie z filiżanki i chciałabym mieć też kilka dla gości.

19. Świeczka w słoiku - tutaj Yankee Candle, ale ich cena jest bardzo wysoka i zwyczajnie nie chcę tyle wydawać na świeczki, Jest wiele tańszych świeczek o ślicznych zapachach -  tylko muszą być koniecznie w słoiku! :D

Oczywiście nie chcę dostać tego wszystkiego naraz :) Przedstawiłam prezentowe propozycje, które na pewno bardzo ucieszyłyby mnie w tym roku :) Ale co ostatecznie znajdzie się pod moją choinką przekonam się już 24 grudnia :D

sobota, 22 listopada 2014

Ziaja Manuka - bubel

Przez długi czas nie mogłam uwierzyć, że pogorszenie się stanu mojej cery 'zawdzięczam' serii Manuka. Zawsze uważałam kosmetyki z Ziaji za delikatne, a przede wszystkim nieszkodliwe.

Pod wpływem szału jaki panował w blogosferze i niskiej ceny po Manuke pobiegłam i ja.


  • Żel do mycia twarzy
  • Pasta oczyszczająca
  • Tonik zwężający pory
Linia kosmetyków do cery trądzikowej mająca działanie antybakteryjne, ściągające, oczyszczające normalizujące.
Zawiera wyciąg z liści Manuka.

Manuka
Te niepozorne kwiatki pochodzą z Nowej Zelandii. Manuka bardziej jest znana z tego iż, jest to roślina miododajna, niż z zastosowania w kosmetyce.

Dlaczego kupiłam?

Jak już kiedyś Wam wspominałam żel do mycia twarzy jest wysoko na mojej liście kosmetycznych niezbędników. Myję twarz rano i wieczorem, a czasem jeszcze w ciągu dnia. Od żelu wymagam, żeby był delikatny, ale jednocześnie dobrze mył.

Toników szczerze mówiąc nie używam, ciężko mi je zużywać bo często o nich zapominam. Od jakiegoś czasu namiętnie używałam hydrolatów (rumiankowy, różany) i byłam na prawdę zachwycona. Hydrolat powoli mi się kończył więc skusiłam się na ładnie wyglądającą buteleczkę Manuki.

Jako ostatnią kupiłam pastę głęboko oczyszczająca. Takich specyfików również dotychczas nie używałam. Zawsze uważałam, że mechaniczne peelingi zrobią na skórze twarzy więcej złego niż dobrego, ale postanowiłam spróbować.

Jak używałam?

Ziajowego żelu używałam co najmniej dwa razy dziennie. Według mnie jest bardzo delikatny, na tyle, że miałam wrażenie, że twarz nie była do końca domyta. Niby wszystko było ok, ale miałam uczucie jakbym na twarzy już miała jakiś lekki krem.


Po każdym myciu starałam się używać toniku. Moim zdaniem zastosowanie atomizera w tego typu produkcie jest trochę nieporęczne -  trzeba się naprawdę namęczyć, żeby wacik był mokry. Wiem, że zamysłem producenta było psikanie od razu na twarz, ale u mnie ten sposób aplikacji kompletnie nie sprawdził się (miałam wrażenie, że wtedy twarz przetłuszcza mi się szybciej). Tonik też jest bardzo delikatny, po jego aplikacji nadal czułam na twarzy 'jakąś warstwę'.




Pastę używałam sporadycznie (powiedzmy że 1-2 razy w tygodniu). Nakładałam na całą twarz i delikatnie przez chwilę masowałam, po czym spłukiwałam ciepłą wodą. Później przemywałam twarz tonikiem.

Dlaczego jestem nie?

Domyślam się, że w swojej negatywnej ocenie będę odosobniona. Na wielu blogach przeczytać można same zachwyty nad całą serią Manuki. W moim przypadku niestety nie było tak kolorowo. OD DAWNA NIE MIAŁAM TAKICH PROBLEMÓW Z CERĄ. Praktycznie codziennie pojawiały mi się nowe krostki, jedna zaczynała się goić, a obok była już nowa. Kompletnie nie umiałam sobie z tym poradzić. Na początku nie pomyślałam nawet, żeby obwiniać za to Ziaję, ale nie zmieniło się u mnie nic poza używaniem Manuki. Dieta, inne kosmetyki, woda - bez zmian. Trwało to kawałek czasu, bo cały czas nieświadomie używałam Manuki szukając problemów wszędzie tylko nie w samej Ziaji.
Problem trochę nasilałam sobie sama używając pasty mimo, widocznych wyprysków na twarzy. Pasta zawiera ścierające granulki, które przy buzi z widocznymi krostkami pogarszają tylko wysyp.

Od czasu jak odstawiłam całą serię Manuki problem o dziwo zaczął ustępować. Przerzuciłam się na oliwkowy żel Cien z Lidla i wróciłam do ulubionego hydrolatu, W tym momencie twarz mam praktycznie czystą, czasem coś tam się pojawi, ale już nie ma tragedii.

Do Manuki pewnie jeszcze wrócę, żeby ją zużyć. Po cichu mam też nadzieję, że był to tylko zbieg okoliczności i jest to wina mojej skóry, która akurat chciała się zbuntować. Seria Manuka jest bardzo tania, ma bardzo ładny, delikatny zapach. No i po prostu lubię Ziaj, dlatego żałuję, że ta seria u mnie nie sprawdziła się.

niedziela, 16 listopada 2014

Niedziela dla włosów (2) - olejowanie i Timotei drogocenne olejki

Wczoraj jeszcze w zaręczynowym nastroju byliśmy w teatrze. Jestem zachwycona! Ostatnio w teatrze byłam jeszcze w liceum i cieszę się, że w końcu wybraliśmy się sami.
A dzisiaj niestety czuję się tragicznie - chyba jakaś choroba mnie dopada :(


  • na skalp - olejek rycynowy
  • na długość - Alterra Papaja&Migdał
  • szampon - oliwkowy Cien z Lidla
  • odżywka d/s - Timotei drogocenne olejki
  • odżywka b/s - lniana Farmanona Herbal Care (nie ma na zdjęciu, dostałam odlewkę od koleżanki)
Tak jak obiecałam - w tym tygodniu bardziej zajęłam się włosami. W sumie nie byłam świadoma tego, że gorsza pogoda aż tak bardzo dała im popalić. Głównie skupiłam się na olejowaniu i są tego efekty.

Co zrobiłam?

Na początku zaznaczę, że włosowe spa zrobiłam wczoraj. Zaczęłam nałożenia olejku rycynowego na skalp, następnie na długości znalazł się olejek Alterra papaja i migdał (Pokornie wróciłam do starej dobrej Alterry - chyba jeden z najlepszych olei, które gościły na moich włosach). Olej nie trzymałam długo bo jedynie około godziny. Włosy umyłam moim ostatnio ulubionym oliwkowym szamponem Cien z Lidla. Następnie na włosach pojawiło się moje ostatnie włosowe odkrycie - odżywka Timotei drogocenne olejki (kupiłam bardzo niechętnie, nie wiem czemu uważałam Timotei za słabą markę). Odżywkę spłukałam po 2-3 minutach, ręcznikiem odsączyłam nadmiar wody i lekko podsuszyłam włosy suszarką. Na jeszcze dość mokre włosy nałożyłam lnianą odżywkę b/s Farmona Herbal Care.

Wspomniałam o olejku rycynowym - postanowiłam zmobilizować się i wcierać go codziennie przed myciem. Zobaczymy czy wytrwam i czy będą z tego efekty :)

Spałam z włosami jak zwykle jedynie przełożonymi przez poduszkę. Nie związuję, bo robią mi się odgniecenia, a koczek często zamiast ładnych fal robi efekt dziwnie powyginanych włosów. Zastanawiam się nad powrotem do spania w warkoczu :)


Ale mi łysy placek wyszedł ;/ Zdjęcia znów złej jakości - słabe światło.


Jak widać włosy wyglądają o wieeeeleee lepiej niż tydzień temu. Wpływ na to ma częstsze niż dotychczas olejowanie i to, że przez noc włosy zdążyły 'wygnieść się' przez co puszenie trochę osłabło. Podejrzewam też, że w ostatnią niedziele moje włosy miały wieeelki bad hair day.
Aczkolwiek wraz z jesienią ich stan faktycznie uległ pogorszeniu, ale pracuję nad tym :)

środa, 12 listopada 2014

Cien z Lidla - tanie kosmetyki warte uwagi.

Wczoraj wydarzyło się w moim życiu coś wyjątkowego i postanowiłam, że Wam się pochwalę :D
Od wczoraj jestem szczęśliwą narzeczoną! :))




Dzisiaj chciałabym napisać o bardzo fajnych, a równocześnie bardzo tanich kosmetykach z Lidla. A konkretniej mowa tutaj o produktach firmy Cien.

Nie zwracałam na nie większej uwagi, do czasu aż na którymś z blogów przeczytałam o aloesowym szamponie właśnie z Cienia. Z ciekawości kupiłam, cena kusząca – niecałe 5 zł. Z szamponem bardzo polubiłam się, nie był typowym zdzierakiem ale też nie był przesadnie delikatny. Dobrze domywał włosy – były puszyste i nie przyklapnięte u nasady. A do tego zapach, który od razu polubiłam. Do tej pory żałuje, że skusiłam się tylko na szampon bo aloesowa linia Cienia pokazuje się w Lidlu jedynie okazjonalnie.

Gdy ostatnio ukazały się kosmetyki z serii oliwkowej, od razu pognałam do Lidla :D Tym razem skusiłam się na żel do mycia twarzy i szampon. Za oba kosmetyki razem zapłaciłam zawrotne coś około 10 zł.
I kolejny raz Cien podbił moje serce. Niestety zapach linii oliwkowej nie jest tak ładny jak aloesowej, jednak nadal przyjemny dla nosa. Określiłabym go jako coś około mydlanego (szampon i żel mają praktycznie ten sam zapach).


Szampon z oliwą z oliwek




Tak jak w wersji aloesowej – włosy są dobrze domyte i nie przyklapnięte u nasady. Szampon na pewno nie jest typowo ‘zdzierakowy’. Moim zdaniem na pewno włosów nie przesuszy.
Na moich włosach spisuję się tak samo dobrze jak aloesowy.


Żel do twarzy z ekstraktem z oliwek






Tutaj nie byłam od razu przekonana do zakupu, jeśli chodzi o żele do twarzy jestem dość ostrożna. W razie czego żel do twarzy można zużyć jako żel do mycia ciała, a cena – 4,99 zł naprawdę zachęca.
I tutaj również bardzo miła niespodzianka! Żel jest idealny dla mojej skóry, twarz nie jest ściągnięta czy przesuszona (a to się często zdarza), a jednocześnie nie jest ‘niedomyta’. Żel nie zapchał mi cery, nie pojawiły się żadne przykre niespodzianki. Przed Cieniem używałam Ziaji Manuka i (nie mam jeszcze 100% pewności) podejrzewam, że to on właśnie był powodem moich nagłym problemów z cerą. Po odstawieniu Manuki i przerzuceniu się na oliwkowy żel z Cienia, problem powoli zaczął znikać.
Jedyne czego mogę się przyczepić to wydajność – żel niestety szybko znika, ale za tą cenę nie jest to problemem (gorzej, że żel nie jest dostępy w regularnej sprzedaży).

Z kosmetyków Cien używałam jeszcze tylko balsam, który podkradałam mamie. Miał ładny zapach, niestety był bardzo rzadki, a ja wolę bardziej zwarte konsystencję balsamów, ale mimo to nawilżał całkiem przyzwoicie.

Jak będziecie w Lidlu i traficie na linię oliwkową, a przede wszystkim aloesowąpolecam spróbować!

Znacie? używacie? :)

niedziela, 9 listopada 2014

Niedziela dla włosów (1) - Kallos bananowy

Przyznaję, że już dawno nie poświęcałam większego czasu dla włosów. Niestety o ile w lato, czy nawet jeszcze na początku jesieni włosy potrzebowały nie wiele, żeby wyglądać 'wyjściowo', tak ze zmianą pogody nie jest już tak dobrze.


  • Odżywka przed myciem - Gliss Kur Oil Nutrive
  • Szampon - Barwa Ziołowa - pokrzywa
  • Maska - Kallos bananowy
  • Dodatek do maski - mąka ziemniaczana (o której ostatecznie zapomniałam)
  • Mgiełka - Gliss Kur - Liquid Silk
Tak jak mówiłam, przez ostatni czas moja pielęgnacja ograniczała się do olejowania co kilka dni i nakładania odżywki lub maski w czasie kąpieli.
W ten weekend postanowiłam trochę bardziej zadbać o włosy.

Co zrobiłam?

Zaczęłam od zmoczenia włosów i nałożenia na nie olejowej odżywki z Gliss Kura, której po myciu moje włosy nie tolerują (pisałam o tym TUTAJ). Po dosłownie chwili umyłam włosy pokrzywową Barwą (uwielbiam!)  i nałożyłam Kallosa bananowego - niestety bez dodatku mąki ziemniaczanej, o której zapomniałam, a szkoda bo efekt na pewno byłby lepszy :) Maskę trzymałam około 20 minut, po spłukaniu włosy zawinęłam na chwilę w ręcznik. Niestety musiałam je szybko wysuszyć. Na prawie suche włosy rozpyliłam trochę mgiełki Gliss Kura i gdy były całkiem suche wyszłam z domu.

Kallosa bananowego używam już około 1,5 miesiąca - zostało mi około pół słoika. Na początku byłam z niego bardziej zadowolona, teraz spisuję się gorzej. Jak dla mnie jest to bardziej odżywka niż maska. Jak chyba każdy Kallos świetnie nadaje się do ulepszania (w moim przypadku olejem lub mąką ziemniaczaną). Zapach faktycznie nie jest 'prawdziwie bananowy' - bardziej jak bananowy aromat do ciasta, ale mi ten zapach bardzo się podoba.
Ostatnio w Hebe można było go dorwać za niecałe 8 zł, za litrowy słoik to naprawdę niewiele więc jeśli się nie sprawdzi nie będzie żal odstawić go w otchłanie łazienki :D

Włosy po powrocie do domu prezentują się tak:


I tu rozczesane:



Niestety widać, że włosy mogłyby wyglądać lepiej :) Zauważyłam, że kosmetyki, których używałam gdy na dworze było cieplej, teraz działają na włosy znacznie gorzej.
Taki spuszony efekt wynika też z tego, że zdjęcie zostało zrobione niedługo po powrocie z miasta, a jak już kiedyś wspomniałam - moje włosy baaardzo nie lubią złych warunków pogodowych. Wyglądają wtedy na bardzo suche i spuszone. Czasem jest lepiej, czasem gorzej, nadal jednak w pełni nie mogę pozbyć się tego problemu. Najgorzej jest z wierzchnią warstwą i tutaj to dokładnie widać. Wpływ na to mogą mieć też włosy dysplastyczne (KLIK), których tutaj mam najwięcej.

Jestem w trakcie szukania włosowych kosmetyków na zimę! (mam już kilka pomysłów)
Polecacie coś? :)

piątek, 7 listopada 2014

NIE dla gruboziarnistego peelingu Rebuild Ziaja

Od jakiegoś czasu namiętnie używam peelingów. Mam dość problemową skórę na ramionach i zauważyłam, że codziennie peelingi bardzo mi służą.
Nad zakupem peelingu nie zastanawiam się zbyt długo - ot kosmetyk, który ma dobrze zdzierać i ładnie pachnieć. Przy okazji innych zakupów mój wybór padł na peeling z Ziaji.


Peeling kupiłam w firmowym sklepie Ziaji za trochę ponad 13 zł. Swoją drogą - nigdy nie rozumiałam dlaczego peelingi są tak drogie. Zazwyczaj peeling jest droższy od balsamu z tej samej serii, a przecież peeling ma głównie zdzierać, a balsam nawilżać, odżywiać więc wydawałoby się, jako wielozadaniowiec powinien być droższy.
Przez długi czas używałam domowych peelingów z cukru i soli, jednak o wiele łatwiej używać drogeryjnego kosmetyku, który gotowy stoi na półce i do tego pięknie pachnie :)


Szczerze mówiąc nawet nie zwróciłam większej uwagi na obietnice producenta. Jest to peeling, który teoretycznie ma walczyć z cellulitem, ale ja niestety nie wierzę w takie rewelacje no i nie po to go kupiłam.
Jedyne co mnie zainteresowało to 'gruboziarnisty'. Peelingi np. z Joanny kuszą przepięknymi zapachami (gruszka czy truskawka - uwielbiam!), ale ze zdzieraniem mają mało wspólnego i jak dla mnie są jedynie ładnie pachnącym urozmaiceniem podczas kąpieli :)


Konsystencja peelingu jest dość rzadka (ale nie za rzadka). Drobinki są faktycznie 'gruboziarniste', jest to peeling solny więc nic się nie klei.

Działanie

Tak jak już mówiłam - od peelingu nie wymagam ujędrnienia, wyszczuplenia czy nawilżenia. Jedyne czego chce to dobre zdzieranie, co w rezultacie da gładką, fajną w dotyku skórę. I tutaj się nie zawiodłam.

Nie byłoby więcej nad czym się rozwodzić gdyby nie poważny minus, który dla mnie dyskwalifikuje ten produkt w całości. A dlaczego?

Zapach

Spodziewałam się nijakiego, typowego kosmetycznego zapachu, a tu... szok!
Jak dla mnie pachnie maścią przeciwzapalną typu Naproxen (na pewno zdarzyło Wam się mieć z czymś takim do czynienia). Nie jest to czysty zapach mentolu, jest tam jeszcze coś. Ostry, dominujący, który mi totalnie nie pasuje. Może i to dałoby się jeszcze przeżyć (mam przecież inne ładnie pachnące umilacze kąpieli) gdyby nie fakt, że po użyciu przez naprawdę dłuższą chwilę czuć niezbyt przyjemny chłodek na skórze. Zasługa mentolu? Uczucie jak po posmarowaniu się żelem na ukąszenia komarów.
Być może producent chciał tym osiągnąć stworzenie uczucia, że 'coś się dzieje, coś się ujędrnia i spala tłuszcz'. Ja tego nie kupuję i przez to niezbyt chętnie produkt zużywam.


Podsumowanie


Nigdy nie używałam kosmetyków antycellulitowych - może wszystkie tak pachną? :) Gdybym wiedziała - na pewno nie kupiłabym.

Ja jednak wolę typowo słodkie i bezpieczne zapachy, dlatego też dziś skusiłam się na cukrowy peeling z Farmony Tutti Frutti o zapachu kiwi i karamboli. Już nie mogę doczekać się dzisiejszej kąpieli :D



Polecam małą wycieczkę do Rossmanna, gdyż owy peeling kupiłam w bardzo korzystnej promocji (9,99 zł zamiast chyba 14 czy 15,99 zł). W moim Rossmannie był jeszcze zapach wiśnia i porzeczka, ale z tego co kojarzę powinny być jeszcze inne. Polecam! :)

Jaki jest Wasz ulubiony peeling? :)

środa, 29 października 2014

Ratunkuu, mam dziwne włosy! | Wyrywanie włosów

Czemu znikłam? Powód był bardzo prozaiczny -  stwierdziłam, że to nie ma sensu, że mój styl pisania jest do niczego, że robię zdjęcia jedynie telefonem, że ledwo co obsługuję programy graficznie, a nie chcę czegoś robić byle jak. Więc jaki sens robić coś co mi samej niezbyt się podoba?
Od jakiegoś czasu jednak brakuje mi pisania i po dłuuuugich namysłach odważyłam się kliknąć 'Nowy post'.
I wiecie co? Cieszę się! :)

Do napisania tego posta zbierałam się jeszcze przed 'przerwą'. Wydaję mi się, że wiele osób nie ma w ogóle pojęcia o istnieniu takiego zjawiska.

Włosy dysplastyczne - co to takiego?

To włos, który jest wynikiem uszkodzonej/zdeformowanej cebulki, czyli od samego początku rośnie 'chory'. Nie jest to włos, który uległ zniszczeniu czy nieodpowiedniej pielęgnacji (a może tak wyglądać). Gdy już wyrośnie, możemy jedynie próbować zminimalizować jego antenkową naturę kosmetykami, jednak taki włos nigdy nie będzie gładki i taki jak pozostałe włosy.
Najprawdopodobniej nie urośnie zbyt dużo, bo po prostu złamię się - stąd osoby, które mają dużo takich włosów wyglądają jakby miały na głowie wiele mini antenek.



Jak wygląda taki włos?


  • jest znacznie grubszy i ciemniejszy niż pozostałe włosy
  • najczęściej wygląda jak powyginany drucik - sztywny i odstaje od pozostałych włosów
  • ma szorstką, chropowatą strukturę


Podobno każdy z nas posiada takie 'dziwne' włosy, ale ich ilość jest tak mała, że po prostu tego nie zauważamy. Niestety są osoby (w tym ja ), które mają takich włosów więcej i wtedy zaczyna się problem.



Różnice w wyglądzie włosa zdrowego i włosa dysplastycznego są bardzo widoczne. Na szczęście aż takich krytycznych przypadków jak na zdjęciu powyżej nie mam bardzo dużo. Większość dysplastycznych włosów u mnie jest jedynie grubsza i bardziej chropowata niż pozostałe.

Niestety przyczyny powstawania takich włosów nie są do końca znane. Może to być wynik problemów hormonalnych, ale równie dobrze mogliśmy odziedziczyć je w genach. Jeśli przyczyny nie są znane to i nie ma w pełni skutecznego lekarstwa. Pozostaje nam jedynie walka kosmetykami, która czasem na prawdę może zdziałać cuda :)

A teraz opowiem Wam jakim sposobem NIE walczyć z 'dziwnymi' włosami :D

Wyrywanie włosów

Tak, wyrywałam włosy specjalnie. Na szczęście trwało to jedynie może z jakieś 2 tygodnie. Od dawna wiedziałam, że te 'obce' włosy, których posiadam dość sporo nie są możliwe do naprawienia za pomocą kosmetyków. Po prostu są i muszę się z tym pogodzić... aż w końcu wpadłam na pomysł czemu by ich nie wyrwać? Pomysł nie wydawał się taki głupi bo co mi po włosach, które mają jakieś 5 cm długości, są brzydkie i odstają jak antenki? Wyrwałam i wydawało mi się, że wygląda to wszystko lepiej.
Niestety na tym nie poprzestałam i wręcz zrobił mi się mały nawyk dotykania włosów co chwilę i wyrywania wszystkiego co było grubsze, chropowate i powyginane. A, że mało ich nie mam to wyrywałam, wyrywałam i wyrywałam...aż w końcu chłopak powiedział mi, że wydaje mu się, że na czubku głowy mam trochę przerzedzone włosy. Do tego kłaczki leżały praktycznie wszędzie co też przyjemne nie było.
Na szczęście w porę opamiętałam się, związałam włosy w kucyk i już teraz nie ciągnie mnie do wyrywania czegokolwiek.

Może to wszystko wydaje się błahe, ale oglądałam program o dziewczynie, która miała dość spory, całkowicie łysy placek na głowie bo włosy  wyrywała niemal ciągle, bo jak mówiła - czuła się wtedy lepiej i już nie może przestać. Nałóg jak każdy inny.
Wiem też, że jest sporo dziewczyn, które co jakiś czas uparcie bierze włosy wręcz pod lupę i obcina pojedyncze, rozdwojone końcówki. Nie róbcie tego, chyba że chcecie mieć oryginalnie 'pocieniowany' dół włosów  :D

A Wy, zauważyłyście u siebie 'dziwne' włosy? 

piątek, 27 czerwca 2014

Kokosowe kosmetyki na moich włosach.


Hej :)
Już po mojej wyprowadzce, dzisiaj cały dzień się rozpakowywałam i wreszcie mam chwilę czasu. Miałam tyle planów na wakacje, że aż nie wiem od czego zacząć. Jednym z moich planów było oczywiście częstsze pisanie pisanie postów :D

Powszechnie uważa się, że wszelkie kosmetyki kokosowe nadają się jedynie do niskoporowatych, gładkich i prostych włosów. Jedni bardzo je chwalą, a inni kategorycznie odradzają. Ze względu na ich skrajność, byłam jeszcze bardziej ciekawa jak sprawdzą się na moich kapryśnych włosach. Kokosowy zapach uwielbiam, więc mimo, że pełna obaw - postanowiłam spróbować.
Najpierw w moje ręce wpadł olej kokosowy, niedługo później odżywka Pure Inecto coconut.



Niestety późna pora nie sprzyja robieniu zdjęć. W tle mój mini ogródek :)
Olej

Przepięknie pachnie! Nakładałam go jak każdy inny olej na suche włosy kilka godzin przed myciem.Jedyny minusik to to, że normalnie jest w formie stałej, ale wystarczy kilka minut pod ciepłą wodą i już jest w pełni rzadki. Mój jest z tych jadalnych, więc w razie czego mogłam na nim usmażyć chociażby naleśniki :D
Zdarzyło mi się także smarować nim suche ramiona i bardzo fajnie je nawilżył. Za to bardzo odradzam nakładanie go na twarz - zapycha i sprzyja powstawaniu krostek.

Odżywka

Nakładałam ją na kilku minut po myciu. Czasem nawet robiłam 'bombę kokosową' :D i nakładałam kokosową odżywkę, zaraz po zmyciu kokosowego olejku. Zapach według mnie nie jest typowo kokosowy (a szkoda). Z tej serii można dostać również wersję z olejkiem arganowym, chyba nawet jest teraz w promocji w Hebe :)

Efekty

Olejek i odżywka powoli mi się kończą więc czas na podsumowanie. Moje włosy jak widać są zdecydowanie w stronę wysokoporowatych i falowanych, kompletnie inne niż te, którym kokos powinien służyć. Przeczytałam wiele opini, że kokos wręcz szkodzi takim włosom, puszy je robiąc jeden, wielki bałagan na głowie. W moim przypadku tak nie było, mimo to olejek kokosowy nie jest moim ulubionym (nie robi za wiele na włosach ani dobrego, ani złego). Odżywkę za to polubiłam (polubiłabym jeszcze bardziej gdyby zapach był bardziej kokosowy) i bardzo chętnie wypróbowałabym inne kokosowe specyfiki. Inecto fajnie wygładza, nawilża i ani trochę nie puszy.

Jeśli chcecie spróbować kokosowych kosmetyków (chociażby dlatego jak ja - ze względu na piękny zapach), a Wasze włosy nie do końca wyglądają jakby tego chciały, myślę, że warto spróbować. Każde włosy są inne i bardzo możliwe, że akurat Twoje polubią się z kokosem.

Dajcie znać czy znacie inne kokosowe kosmetyki, bo mam wrażenie, że ich oferta nie jest zbyt bogata.

środa, 25 czerwca 2014

Denko ostatnich miesięcy.


Heej :)
Od wczorajszego po południa mam wakacje. Póki co dość pracowite, bo wyprowadzka najprawdopodobniej już jutro.
Nie wspominałam Wam, że w ramach eksperymentu postanowiłam sprawdzić ile kosmetyków zużywam. Puste opakowania zaczęłam zbierać jakoś od koniec marca i dziś porządkując szafki w końcu postanowiłam zrobić podsumowanie.

Zużycia - marzec - czerwiec


1. Isana niebieska - szampon
2. Barwa Zielona - szampon pokrzywowy - śliczny pokrzywowy zapach, bardzo dobrze oczyszcza i kosztuje kilka złotych
3. Herbal Care - szampon ze skrzypem polnym
4. Alterra - szampon migdałowy - szampony z Alterry bardzo lubię, działanie jest jak najbardziej w porządku, inne wersje mają dla mnie ładniejszy zapach
5. Biedronka - Pinio - szampon truskawkowy - bardzo nie pasował mi jego zapach, nie wiem czy to ma jakieś znaczenie ale jego konsystencja ma perłowy odcień, a takie szampony u mnie się nie sprawdzają. Większą część zużyłam jako płyn do kąpieli.


6. Mrs. Potter's - balsam aloesowy - bardzo lubię chyba wszystkie odżywki z tej firmy, zdarza się, że moje włosy mają dość ciężkich odżywek i Mrs. Potters przychodzi mi wtedy na ratunek :)
7. Gloria - emulsja do włosów- jedno wielkie zaskoczenie, bardzo nie pozorna, niezbyt ładnie pachnąca odżywka za 3 zł a na moich włosach robi cuda! Jeśli macie do niej dostęp koniecznie spróbujcie.
8. Garnier Fructis Goodbye Damage -  kiedyś bardzo ją lubiłam, na włosach czułam jej zapach nawet przez kilka godzin! Niestety ostatnio moje włosy często obrażają się na silikony.
9. Joanna Naturia - odżywka b/s z makiem i bawełną
10. Gloria - maska do włosów - kolejna bardzo tania maska, idealna jako baza do bogatszych masek, ale moje włosy lubiły ją także solo. 


11. Luksja Caramel Waffle - płyn do kąpieli - pachniał tylko w butelce, po wlaniu do wanny nie było go czuć ani trochę
12. Bingo Spa - puder do kąpieli - bardzo fajna sól/puder, lekko barwi wodę, pachnie pomarańczowo, nie traci zapachu od razu po wsypaniu do wody
13. Ziaja kozie mleko - żel pod prysznic - całkiem przyjemny żel, pachnie mlecznie, trochę słodko ale jest go bardzo dużo i już mi się nudził
14. Ziaja Intima - żel do higieny intymnej
15. Yves Rocher kakao i malina - żel pod prysznic - chyba to była edycja limitowana, uwielbiam Yves Rocher za zapach - intensywny, mocny, nie chemiczny.


16. Herbal Garden czerwona koniczyna - żel do mycia twarzy - na początku wydawał mi się mocny, teraz bardzo go lubię, nie podrażnia, dobrze oczyszcza, lekko się pieni, delikatnie pachnie
17. Lirene - żel do mycia twarzy z peelingiem - za mocny do codziennego mycia, za dużo w niej cząstek peelingujących. Nie pieni się, a ja lubię gdy żel do twarzy pieni się chociaż trochę.
18. Nivea - krem do twarzy na dzień - niby zwykły, lekki krem a kompletnie nie mogłam go zużyć, naprawdę nie wiem dlaczego :D
19. Alexya - hydrolat rumiankowy - delikatny, pięknie pachnie rumiankiem, łagodzi, oczyszcza - cudo za bardzo niską cenę :)


20. Ziaja kozie mleko - maska do rąk i paznokci
21. Nivea dry comfort - kulka
22. Elisabeth Arden zielona herbata - perfumy

Chętnie kupię
Może
Nie kupię

Zużycia są trochę przekłamane gdyż jak postanowiłam zbierać puste opakowania, kilka kosmetyków było już na wykończeniu.

Podsumowując

Był to jednorazowy eksperyment z 'projektem denko', chociażby dlatego, że szkoda mi miejsca w szafkach na puste opakowania. Po za tym chciałabym, aby mój blog posiadał bardziej wartościowe posty :)

Czy jest to duże denko? Oceńcie sami :) Dla mojego chłopaka jest ogromne :D

sobota, 21 czerwca 2014

Mgiełki do włosów.

Hej :)

Dzisiaj miał się pojawić post o moich ulubionych kosmetykach, które moje włosy polubiły najbardziej, ale stwierdziłam, że lepiej będzie umieścić taką listę w stałym odnośniku i móc ją zmieniać w razie pojawienia się nowej rewelacji :D Póki co, jestem w trakcie tworzenia :)

Ja już powoli czuję wakacje mimo, że jeszcze przede mną 2 egzaminy. Dzisiaj mam trochę wolniejszy dzień, a pogoda nadal nie dopisuje, kiedy w końcu pojadę na morze? :(


Jeden z kosmetyków, którego jeszcze do niedawna nie używałam. Jak to u mnie bywa, przygodę z mgiełkami zaczęłam przypadkowo. Będąc na zakupach w Auchan trafiłam na mgiełkę Mrs Potters i zważając na fakt, że bardzo lubię odżywki tej marki, od razu zapragnęłam mieć też mgiełkę :D Jak widać, mgiełka Mrs Potters praktycznie mi się skończyła i nadszedł czas zakupu nowej - wybór padł na Gliss Kura, chociażby dlatego, że właśnie w Rossmannie trwa na niego promocja - z 14,99 zł na 9,99 zł. Wybrałam wersję Ultimate Volume mimo, że objętości mi nie brakuje :) Bałam się, że te przeznaczone do suchych włosów będą za mocne i za bardzo obciążą mi włosy.

Jak używam mgiełki?
  •  Standardowo po myciu na mokre włosy, pryskam całe włosy, dość obficie. Oczywiście mgiełka nie jest dla mnie zamiennikiem dla zwykłej odżywki d/s :)
  • Jako ‘poskramiacz’ suchych włosów. Niestety często nie układają się tak jakbym chciała i dosłownie odrobina mgiełki przychodzi mi wtedy z pomocą.
  • Jako baza np. pod olej. Łatwiej mi wtedy włosy rozczesać  i nałożyć olej lub maskę przed myciem.

Odżywka b/s czy mgiełka?

Oczywiście wszystko zależy od Was i od Waszych włosów:) Ja zużyłam dwa opakowania odżywki bez spłukiwania (Joanna Naturia z miodem  i wersja z makiem). Polubiłam te odżywki, ale jest jeden minus, który przekonał mnie do używania mgiełki. Jak już wspomniałam, mgiełkę używam także na sucho. W tym celu niestety odżywki b/s nie chciały współpracować z moimi włosami.

Bezwzględnie zachęcam do sprawdzania składu mgiełki i omijania produktów, które mają Alcohol Denat na początku składu. Przykładem takiej mgiełki jest np Schauma gdzie wspomniany alkohol jest w składzie już na drugim miejscu, zaraz po wodzie. Jak dla mnie taki kosmetyk od razu jest skreślony.

Czego możemy spodziewać się po użyciu mgiełki?

Najważniejsze – koniecznie trzeba z przymrużeniem oka traktować obietnice producenta. Na opakowaniu możemy przeczytać, że produkt odnowi, nawilży, wygładzi, doda objętości i jeszcze magicznie sklei rozdwojone końce :D Produkty tego typu reklamowe są jako substytuty zwykłej odżywki co dla mnie jest nieporozumieniem.  Od mgiełek możemy spodziewać się głównie łatwiejszego rozczesywania i (co sprawdziło się w moim przypadku) lepszego układania się włosów. Jest to też świetny sposób na kondycjonowanie ich na sucho, zwłaszcza takich puszących się jak moje. Jeśli nasze włosy lubią taką pielęgnację, lato jest najlepszym czasem na stosowanie takich produktów. Mgiełki mogą sprawdzić się zwłaszcza na plaży, gdzie nasze spieczone i zmęczone słońcem włosy chętnie przyjmą odżywkowy  kompres.

I powiedzcie mi tylko – czemu oferta mgiełek jest tak uboga? W Rossmannie mamy do wyboru 3-4 marki mgiełkowych odżywek. Na pewno chciałabym spróbować mgiełek z Isany (odżywki d/s sprawdzają się super, może mgiełki też?) i Ziaji (tutaj mam wątpliwości bo odżywki b/s tej firmy niezbyt ‘zaprzyjaźniły się’ z moimi włosami).


Dajcie znać czy używacie tego typu produktów. Jeśli tak, koniecznie napiszcie markę:)

czwartek, 19 czerwca 2014

Rok pielęgnacji włosów - kiedy to minęło? :)

Heej :)

 Właśnie dowiedziałam się, że zaliczyłam przedmiot, który byłam pewna, że nawet nie mam szans zdać :D Niestety jutro mam egzamin, więc zaraz lecę do nauki. Ale przejdźmy do głównego tematu.


Zdjęcie 1 - czerwiec 2014
Zdjęcie 2 - lipiec 2013

Jak to się zaczęło?

Nawet nie wiem kiedy trafiłam na bloga Anwen. Zaczęłam czytać i czytać i tak przepadłam. Pamiętam, że najpierw zapragnęłam mieć olejek Alterry. Na mój pech akurat była niedziela, godziny popołudniowe a do Rossmanna daleko. Oj jaka byłam zła, że mogę iść na zakupy dopiero w poniedziałek :) Wszystko zaczęło się u mnie stopniowo. Na szczęście nie wpadłam w szał zakupów i nie wykupiłam od razu połowy drogerii. Jak wspomniałam, pierwszym ‘świadomym’ zakupem był olejek z Alterry brzoza pomarańcza:)
Pamiętam, ze zmianę widziałam dość szybko,  codziennie siedziałam z czymś na głowie nawet po 2-3 godziny. Wtedy moje włosy były praktycznie nie do obciążenia. Niedługo po rozpoczęciu pielęgnacji z ciężkim sercem poszłam do fryzjera, nie żałowałam bo włosy zaczęły lepiej się układać.

Jak moje włosy wyglądały kiedyś?KLIK


Wersja bardziej prosta.* Zdjęcie zrobione jakoś w maju :)



Fakty:
  • Przez ostatni rok ani razu nie zapomniałam o nałożeniu odżywki lub maski po myciu
  • Dosłownie kilka razy zdarzyło mi się zapomnieć o zabezpieczaniu końcówek
  • Nie farbowałam włosów trwałymi farbami
  • Prostowałam włosy dosłownie kilka razy
  • Podcinałam końcówki 1-2 cm co 2-3 miesiące
 Momentu przełomowego nie było, całkowita odmiana u mnie również nie wystąpiła, chociaż gdy przypomnę sobie wygląd moich włosów rok temu – ja jak najbardziej różnicę widzę:) Podczas tego roku miałam wiele wzlotów i upadków, bywało, że włosy wyglądały okropnie, były szorstkie suche mimo, że nie przestawałam o nie dbać. Zdaję sobie sprawę, że moje włosy są bardzo kapryśne i wymagające i nigdy nie będą idealne, ale z pewnością mogę powiedzieć, że teraz czuję się z nimi o wiele lepiej niż kiedyś, a o to chyba najbardziej chodzi :)


I wersja bardziej falowana. * Najświeższe zdjęcie z przed kilku dni.


* Oba zdjęcia robione są bez flesza, rano niedługo po wstaniu. Nie stylizowałam włosów w żaden sposób.

Co zyskałam?

Przede wszystkim, zminimalizowanie puszenia się. Mimo, ze nadal bardzo narzekam, ze moje włosy lubią się puszyć, widzę dużą poprawę. Zdecydowanie bardziej błyszczą się i są bardziej gładkie. Zmieniły się też w dotyku – kiedyś były strasznie szorstkie, teraz jak mają ‘dobry dzień’ są praktycznie śliskie.

Jaki według mnie jest klucz do sukcesu?

W następnym poście postaram się wymienić moje ulubione kosmetyki, które używałam przez ten rok, ale uważam, że nie to jest tutaj najważniejsze. Nawet najlepsze i najbardziej polecane kosmetyki nie odmienią naszych włosów jeśli nie będziemy dbać o włosy systematycznie.  Ważne jest też to, żeby włosom nie szkodzić. Moim zdaniem nawet najmniejsza pielęgnacja połączona z rezygnacją prostowania, rozjaśniania czy intensywnego suszenia na pewno jakiś efekt da.
Daawno temu myślałam, że dobre kosmetyki=drogie kosmetyki. Przez ten rok bardzo mocno przekonałam się , że kompletnie tak nie jest.  W moim przypadku większość tanich i całkiem niepozornych kosmetyków okazało się dla mnie hitem.  Uważam również, że zwykłe drogerie, tak nielubiane przez niektóre włosomaniaczki są dobrym miejscem na włosowe zakupy i spokojnie jest w czym wybierać.  Aby dbać o włosy nie trzeba od razu zaopatrywać  się jedynie w trudnodostępne, czasem drogie kosmetyki w sklepach internetowych.
Podsumowując: SYSTEMATYCZNOŚĆ – jeden z najważniejszych czynników prowadzących do pięknych włosów :)

Co jeszcze chciałabym zmienić?

Przede wszystkim chciałabym w końcu lepiej zdefiniować ich kształt. Szczerze mówiąc do tej pory nie wiem czy są bardziej proste czy falowane :D Zdarza się, że jednego dnia są praktycznie proste, a już drugiego budzę się z kompletnymi falami :D Coraz bardziej myślę również o jakiejś zmianie fryzury (jakieś większe cięcie niż tylko podcięcie końcówek o 1 cm:)) Niestety czasem zdarzają mi się przyklapnięte włosy u nasady i podejrzewam, że dobre cięcie mogłoby to w pewnym stopniu zminimalizować. Oczywiście nadal zapuszczam, tylko niestety coś wolno mi to idzie. W tym względzie też coś przydałoby się udoskonalić. Poza tym, dbam o nie tak samo i nie planuję jakiegoś gwałtownej zmiany planu pielęgnacji :)

W następnym poście - kosmetyki, które najlepiej się u mnie sprawdziły.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...