Pod wpływem szału jaki panował w blogosferze i niskiej ceny po Manuke pobiegłam i ja.
- Żel do mycia twarzy
- Pasta oczyszczająca
- Tonik zwężający pory
Zawiera wyciąg z liści Manuka.
![]() |
Manuka |
Dlaczego kupiłam?
Toników szczerze mówiąc nie używam, ciężko mi je zużywać bo często o nich zapominam. Od jakiegoś czasu namiętnie używałam hydrolatów (rumiankowy, różany) i byłam na prawdę zachwycona. Hydrolat powoli mi się kończył więc skusiłam się na ładnie wyglądającą buteleczkę Manuki.
Jako ostatnią kupiłam pastę głęboko oczyszczająca. Takich specyfików również dotychczas nie używałam. Zawsze uważałam, że mechaniczne peelingi zrobią na skórze twarzy więcej złego niż dobrego, ale postanowiłam spróbować.
Jak używałam?
Ziajowego żelu używałam co najmniej dwa razy dziennie. Według mnie jest bardzo delikatny, na tyle, że miałam wrażenie, że twarz nie była do końca domyta. Niby wszystko było ok, ale miałam uczucie jakbym na twarzy już miała jakiś lekki krem.
Po każdym myciu starałam się używać toniku. Moim zdaniem zastosowanie atomizera w tego typu produkcie jest trochę nieporęczne - trzeba się naprawdę namęczyć, żeby wacik był mokry. Wiem, że zamysłem producenta było psikanie od razu na twarz, ale u mnie ten sposób aplikacji kompletnie nie sprawdził się (miałam wrażenie, że wtedy twarz przetłuszcza mi się szybciej). Tonik też jest bardzo delikatny, po jego aplikacji nadal czułam na twarzy 'jakąś warstwę'.
Pastę używałam sporadycznie (powiedzmy że 1-2 razy w tygodniu). Nakładałam na całą twarz i delikatnie przez chwilę masowałam, po czym spłukiwałam ciepłą wodą. Później przemywałam twarz tonikiem.
Dlaczego jestem nie?
Domyślam się, że w swojej negatywnej ocenie będę odosobniona. Na wielu blogach przeczytać można same zachwyty nad całą serią Manuki. W moim przypadku niestety nie było tak kolorowo. OD DAWNA NIE MIAŁAM TAKICH PROBLEMÓW Z CERĄ. Praktycznie codziennie pojawiały mi się nowe krostki, jedna zaczynała się goić, a obok była już nowa. Kompletnie nie umiałam sobie z tym poradzić. Na początku nie pomyślałam nawet, żeby obwiniać za to Ziaję, ale nie zmieniło się u mnie nic poza używaniem Manuki. Dieta, inne kosmetyki, woda - bez zmian. Trwało to kawałek czasu, bo cały czas nieświadomie używałam Manuki szukając problemów wszędzie tylko nie w samej Ziaji.
Problem trochę nasilałam sobie sama używając pasty mimo, widocznych wyprysków na twarzy. Pasta zawiera ścierające granulki, które przy buzi z widocznymi krostkami pogarszają tylko wysyp.
Od czasu jak odstawiłam całą serię Manuki problem o dziwo zaczął ustępować. Przerzuciłam się na oliwkowy żel Cien z Lidla i wróciłam do ulubionego hydrolatu, W tym momencie twarz mam praktycznie czystą, czasem coś tam się pojawi, ale już nie ma tragedii.
Do Manuki pewnie jeszcze wrócę, żeby ją zużyć. Po cichu mam też nadzieję, że był to tylko zbieg okoliczności i jest to wina mojej skóry, która akurat chciała się zbuntować. Seria Manuka jest bardzo tania, ma bardzo ładny, delikatny zapach. No i po prostu lubię Ziaj, dlatego żałuję, że ta seria u mnie nie sprawdziła się.